sobota, 26 listopada 2016

ZAWSZE MOŻNA ZMIENIĆ PUNKT WIDZENIA

Ładnych parę lat temu, pierwszy raz trafiłam do wróżki.  

Nie bardzo podobała mi się wtedy jej wróżba. Byłam załamana, moje małżeństwo sypało się w gruzy.... troje małych dzieci... W kierunku rozwodu pchała mnie godność i zbyt materialne podejście do związku  mojego już dzisiaj EX. Najpierw nie życzył sobie, żebym pracowała, potem bez mrugnięcia okiem nazywał pasożytem. Starannie kamuflował zarobione pieniądze i zabezpieczał sobie tyły. Przy okazji różnej maści panienki.  Właściwie nie miałam wyboru.... ratowałam resztki godności i szacunku dla samej siebie. Rozwód był długi i trudny. EX nie wyrażał na niego zgody.... Twierdził, że mnie kocha. Zresztą po co był mu rozwód? Wniósł wcześniej sprawę o rozdzielność majątkową. Spokojnie mógł zarabiać pieniądze na swoje konto jedynie... Dla niepracującej żony to naprawdę wielka gratka!!! Marne alimenty, rzekłabym ochłapy z zarabianych rzeczywiście pieniędzy....  A EX byłby dobrze urządzony, miałby dom, obiadki, posprzątane i oprane. 



IDŹ do pracy ! - skwitował. To samo usłyszałam w SĄDZIE. Fajnie, tyle, że kobiety obarczonej trójką dzieci, nikt zatrudnić nie chciał. Łaziłam, pytałam, dzielnie szukałam pracy. Nawet spotkania odbywałam, ale w momencie, kiedy potencjalny pracodawca słyszał, że najmłodsze dziecko ma roczek....  rakiem się wycofywał.
W takim wielkim psychicznym dole, poszłam do wróżki po poradę. Oczywiście chciałam usłyszeć, że w jakiś tajemniczy sposób wszystko się naprawi, że EX zrozumie, padnie na kolana i wszystko wróci do normy.... że nie będzie mnie i dzieci ćwiczył, uczył rozumu i pokazywał gdzie jest moje i ich  miejsce.
Wróżka jasno i klarownie się wypowiedziała: nie będzie żadnego powrotu, a gdybym się na takowy zdecydowała, płakałabym krwawymi łzami. Na koniec powiedziała, że zmienię całe swoje życie, że będę miała pieniądze, będę żyła w dostatku, mało tego, będę wdzięczna losowi,  że tak się stało. 
Oczywiście, wtedy nie dałam jej wiary, byłam zła.... ale czas pokazał, że w dużym stopniu miała rację. 
Dzisiaj z perspektywy czasu, muszę przyznać, że była to chyba jedyna wróżka, której wszystkie przepowiednie się sprawdziły. Poza tą ogólnikową wróżbą, mówiła jeszcze wiele innych rzeczy, które sprawdziły się co do joty.
Odbiłam się od dna, chociaż łatwo nie było. Przeprowadzki, remonty... właściwie bezustanna tułaczka.... z małymi dziećmi. Przeszłam przez, dosłownie życie na wulkanie. Przyszedł też moment, że koszty utrzymania i wykształcenia ponosiłam sama. Jakoś dałam radę. Toczyłam swoją własną walkę z całym światem o siebie, o dzieci. Zwycięską zresztą.... Wsparcia nie miałam znikąd. 
Ta moja klęska, ta moja porażka, suma summarum okazała się wyzwoleniem z trudnego, toksycznego związku.  Udowodniłam sobie i innym, że potrafię, że nie jestem pasożytem, że umiem zadbać o dzieci, że umiem je wychować na ludzi. I wychowałam. I dumna z nich jestem bardzo. Dzieci powoli wyszły z domu, usamodzielniły się....
A ja?  Nagle poczułam, że jestem... wypalona. Jakby pękł ogromny balon i poczułam się PUSTA. I zrozumiałam, że o siebie walczyć nie potrafię, nie umiem.... o KOGOŚ tak, jak najbardziej.... ale o siebie, to już niekoniecznie.
Po odejściu mojej mamy też przeszłam metamorfozę. Zobaczyłam kruchość życia... Zrozumiałam,  że niezależnie jakie walki prowadzimy w życiu i z KIM... tak czy siak wielkimi krokami zbliżamy się bezustannie do nieuchronnego końca, który prędzej czy później nastąpi. A odejdziemy dokładnie z tym samym, z czym na ten świat przyszliśmy, czyli z niczym.
Jedno, co powinniśmy zrobić, jedno co jesteśmy sobie winni, to poprawić jakość naszego życia i zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby nasze życie dawało nam satysfakcję. I, aby nikt przez nas nie płakał.

A KARIERA? Jeśli czujemy, że rzeczywiście bycie wielkim szefem jest dla nas ważne, to dążmy do tego. Uczciwie oczywiście... nie krzywdząc po drodze nikogo. Wszystko bowiem działa w dwie strony. Dzisiaj Ty ukrzywdzisz KOGOŚ, jutro KTOŚ Ciebie ukrzywdzi.

ŚWIAT jest obiektywny. Tyle, że KAŻDY ma inne jego widzenie. Inaczej oceniamy tą samą sytuację. To, co dla jednego jest sytuacją nie do zniesienia, nazbyt stresującą, nie do przeskoczenia, dla innego stanem normalnym, bez którego nie jest w stanie funkcjonować. Do życia potrzebna mu jest adrenalina, silne pobudzenie, wielkie emocje. 

Na wszystko, na każdą sprawę, na każdy problem możemy spojrzeć inaczej. Wiadomo, że to nasze wychowanie, środowisko kształtuje w nas odbiór i postrzeganie rzeczywistości.... ale tak naprawdę, to jest to, jedynie nasze spojrzenie i wcale niekoniecznie obiektywne. Wychowanie, znane wzorce....  
Moja PYSIA na przykład, do nie dawna żyła jedynie ZOFKĄ. Jej pięknymi oczami, cudownym dziubkiem.... Kim jest ZOFKA? Nienarodzoną córeczką PYSI. Wraz z pojawieniem się w życiu PYSI innych spraw, dokładniej innego mężczyzny, PYSIA zobaczyła, że jest inny ŚWIAT: Brazylia, Ameryka, Indie.... i pojawienie się ZOFKI na świecie,   uniemożliwiałaby jej jego zwiedzanie.  Owszem, ZOFKA jak najbardziej, ale później, za jakiś czas, jak przyjdzie na nią pora.

Każdy z nas tworzy swoje wizje, swoje teorie na dany temat.  Wszyscy jesteśmy filozofami... i teoretykami. Kreujemy, wymyślamy.... jesteśmy przecież mądrzy i inteligentni....

Tyle, że czasami musimy pokonać depresję, stres i zakorzenione w nas lęki i obawy. 
I każdemu kto potrzebuje się z tymi ogranicznikami zmierzyć, serdecznie polecam książkę Stephena Briersa:

Pokonaj depresję, stres i lęk
  1.  Zawsze jest inny punkt widzenia 
  2. To nie wydarzenia mają wpływ na ludzkie uczucia
  3. Wszyscy wykształcają indywidualny sposób postrzegania świata
  4. To działa w obie strony
  5. W głębi serca każdy jest naukowcem
A teraz biorę się za siebie... żeby zlikwidować tą pustkę, żeby zmienić punkt widzenia.... muszę odkryć to, co ma wpływ na moje uczucia.... bo przecież jestem naukowcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...