wtorek, 15 marca 2016

MIŁOŚĆ TO ZA MAŁO

Miłość to za mało na udany związek. Wymaga on jeszcze dwojga
dobrze dobranych partnerów i obopólnego wysiłku.
Wszyscy pragniemy być w idealnym związku... budzić się rano obok ukochanej osoby. I wydaje się Barbary De Angelis "CZY BĘDZIE Z NAS DOBRANA PARA? kogo unikać, a kogo poszukiwać
Dzięki niej zrozumiałam, że sama MIŁOŚĆ, to zdecydowanie za mało, aby stworzyć udany związek. Często, to wielkie uczucie (umówmy się, że miłość jest wielkim uczuciem) bardzo łatwo pomylić z pożądaniem.
O tym marzymy. Chcemy kochać i chcemy być kochani. Ale czy sama miłość wystarczy? 
Kilka lat temu przeczytałam tą książkę i oświeciło mnie bardzo, bo bywa, że czasem trwamy w "dziwnym" związku - dla ludzi, dla otoczenia, niekoniecznie dla siebie samych. Świecimy przed znajomymi, koleżankami: oto, ja mam faceta, a Ty nie masz...
Prawdą jest, że niewiele związków kończy się wskutek braku miłości; główna przyczyna ich rozpadu to najczęściej niewłaściwy dobór partnerów.
CZY BĘDZIE Z NAS DOBRANA PARA.pdf
Często wchodząc w związek kierujemy się z gruntu błędnymi wyobrażeniami o miłości:
Uważamy, że prawdziwa miłość wszystko zwycięża. I jeśli my, kogoś kochamy, to nasz związek będzie na 100% udany i trwamy w takim "zdychającym" często związku, przy wrednym lub tyrańskim partnerze. Cierpimy, płaczemy po nocach... Często lękamy się tego co będzie jutro: palnie mnie w nos, czy podbije mi oko, ale przecież kochamy i przezwyciężymy te wszystkie skałki na drodze.
Każdy z nas może mieć wielu odpowiednich partnerów
Stwierdzenie, że jedynie prawdziwa miłość, to ta, która uderza w nas jak grom z jasnego nieba, jest z gruntu błędne. Tak naprawdę, to ogarnia nas jedynie fala ogromnego pożądania, jakie wzbudza w nas dana osoba, która odpowiada nam fizycznie i wpasowuje się w nasze wyobrażenie o idealnym partnerze: ona ma super figurę, on piękne lśniące włosy i umięśnioną klatę.
Żeby się zadurzyć, wystarczy chwila, ale prawdziwa miłość wymaga czasu.
Każdemu dana jest w życiu tylko jedna prawdziwa miłość. I tak w swoim wyobrażeniu i poszukiwaniu prawdziwej i jedynej miłości, przegapiamy całkiem sensowną osobę, która jest na wyciągnięcie ręki i z którą stworzylibyśmy całkiem dobry związek. I będąc wiernymi zwietrzałej miłości z wielkim oporem, jeśli w ogóle, otwieramy się na nowy związek.
Nieszczęście polega na tym, że w poszukiwaniu tej jedynej prawdziwej miłości wielu ludzi często przekreśla możliwość związania się z inną osobą, właśnie tą najbardziej odpowiednią.
Odpowiedni partner zaspokoi moje potrzeby i oczekiwania. Trwając w takim przekonaniu nie zajmujemy się swoimi sprawami, ale czekamy, aż pojawi się książę na białym koniu (dzisiaj: w białym mercedesie) i je za nas rozwiąże. A jeśli ON ich nie rozwiązuje i nie czyni naszego świata wstęgą cudowności, wtedy ogarnia nas niechęć do niego i pojawia się rozczarowanie. 
Odpowiedni partner może zaspokoić wiele naszych potrzeb, ale na pewno nie wszystkie.
Dobry sex, silna chemia to właśnie jest miłość. To przeświadczenie pozwala nam trwać w związku bez przyszłości, w którym żadne, dosłownie żadne, nasze potrzeby nie są realizowane. ON / ONA mogą być już w formalnym związku i spędzają z nami jedynie kradzione rodzinie chwile. Nie mamy szans na wspólne życie w ogóle i trwamy w takim związku zdecydowanie za długo, a fakt, że jest nam z kimś dobrze pod względem seksualnym wcale nie oznacza, że go kochamy, że związek z nim byłby udany i, że powinniśmy z tą osobą być.
Ekscytujący seks nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością, choć udane współżycie seksualne jest w miłości bardzo istotne.
Nosimy w sobie wzorzec zbudowany z naszych przekonań i to właśnie owe przekonania doprowadzają nas do wyboru takiej, a nie innej osoby. Oczywiście, pragniemy ciepłego, serdecznego, uczciwego i otwartego partnera, ale idziemy za naszym wzorcem, bo ciągnie nas do zupełnie odmiennych osób.
Gdybyśmy przeanalizowali wszystkich partnerów z jakimi byliśmy, zapewne odkrylibyśmy, że powtarza się pewien schemat.  Jedni z nas zamieniają jednego alkoholika na drugiego, inni - niedostępnego z jakiś powodów, na kolejnego niedostępnego. Tęsknimy za jednym, a wybieramy drugie. 
Sama zawsze powtarzam, że gdyby w rzędzie ustawiono 10 mężczyzn: 9-ciu dobrych, idealnych i jednego trefnego, to ja i tak wybrałabym ten nieodpowiedni egzemplarz. Mój NOS odpowiednio by mnie poprowadził na CEL. 
Nasze wyobrażenie, nasze emocjonalne zaprogramowanie,  nasz wzorzec, który realizujemy, a nasze werbalnie wyrażane pragnienia, to są dwie różne  rzeczy. Uświadomienie sobie tej prawdy jest bolesne, ale daje szansę na zmianę. Musimy wrócić w tym miejscu do oczywistej prawdy: nasza podświadomość niekoniecznie słucha naszej świadomości. Doprowadzenie do zgodnej współpracy tych dwóch, może dać pozytywne wyniki. Bo to właśnie nasza podświadomość popycha nas ku takiej, a nie innej osobie. Świadomie wiemy czego pragniemy, a nieokiełznana podświadomość pcha nas ku utrwalonym w całokształcie życia wzorcom.
Oczywiście wiadomym jest, że nasze przekonania powstały na bazie jakiś przeszłych zdarzeń, przeżytych doświadczeń, najczęściej w młodości, chociaż niekoniecznie.
Dlaczego wybieramy takich, a nie innych partnerów?
Bo tym samym powracamy do rzeczy, które znamy z dzieciństwa. Niedostępny, surowy ojciec, który nie potrafił, albo nie umiał okazać miłości - spowoduje, że dokładnie takiego mężczyzny będziemy szukały w życiu.
Matka niedostępna, zawsze na bani... i nasza walka z jej nałogiem, spowoduje, że będziemy wchodzić w związki z osobami, które trzeba będzie ratować i bezustannie się o nie troszczyć.
Równie często chcemy zakończyć sprawy z dzieciństwa. Czuliśmy się nie kochani, wiec walczymy o miłość dzisiaj... z kolejnym, następnym i jeszcze następnym partnerem.
Kiedy ktoś nie otrzymał od rodziców tyle miłości czy zainteresowania, ile pragnął, może poszukiwać osób, które podobnie jak rodzice będą mu skąpiły uczuć, on sam natomiast będzie usiłował je zdobyć. Może też być inaczej. Człowiek, który nosi w sobie zadawniony gniew na rodziców, wybiera często osobę, która w przeciwieństwie do ojca czy matki darzyć go będzie miłością. Chodzi o to, żeby ją odrzucić, skrzywdzić bądź zmusić do ubiegania się o wzajemność. Jest to przykład podświadomej zemsty.
Takich podświadomych motywów wchodzenia w bliską relację jest wiele. Wszystkie mają swoje korzenie w dzieciństwie i są motorem naszych działań, naszych wyborów w teraźniejszości.
Lęk, strach przed bliskością, obawa przed miłością, niskie poczucie własnej wartości, przekonanie, że nie zasługujemy na miłość, to mylne drogi w krętą stronę.
Dobre, spokojne, bezpieczne dzieciństwo to dobre, trafione wybory partnerów z życiu dorosłym.
Dostajesz po prostu to, o co prosisz!
 Z jakich niewłaściwych powodów wchodzimy w związki?

Jednym z nich jest PRESJA, często rodziny. Kiedy ledwie skończyłam 18-cie lat, usłyszałam, że jestem "starą panną". Nie w głowie były mi poważne związki, nie myślałam o rodzinie, o dzieciach... czułam się dzieckiem, ciągle czułam się dzieckiem.  Nie poddałam się tej presji szybko, ale poddałam się... wyszłam zamąż tak szybko, jak to było możliwe....  
Często wchodzimy w związek, bo czujemy się totalnie samotni.... i drugi człowiek ma być lekiem na naszą samotność... W swojej desperacji często wiążemy się z kimkolwiek, byleby z kimś być. 
Często w swoim niezaspokojonym seksualnym pragnieniu wiążemy się z kimś, kto jest do "użytku". Tak, tak, swego czasu usłyszałam dosłownie takie sformułowanie: "ona ma być do użytku". 
Równie często nasze życie wydaje się nam niesatysfakcjonujące, nudne, nieciekawe i dla odmiany wprowadzamy nowy element do niego.  Czasami szukamy opiekuna czy opiekunki, kogoś, kto zająłby się nami, dokładnie tak jak swego czasu czynili to nasi rodzice. Kiedy indziej zapętleni i uwikłani w "za chwilę pojawi się dziecko", wiążemy się, bo trawi nas poczucie winy, obowiązek czy wręcz konieczność. I tak na przymusie trwamy w takowym związku, tak długo, jak długo się da.
W wielu wypadkach dla wypełniania naszej wielkiej bezdennej pustki, wprowadzamy do życia element, który ma być jej wypełniaczem.
I takim to sposobem czynimy nasze życie innym, ale czy szczęśliwym?

Największe błędy popełniane w początkowej fazie znajomości:
Za mało pytamy.... nie chodzi o to, żeby kogoś spowiadać z najdrobniejszych szczegółów jego życia, czy przeprowadzać wywiad środowiskowy... ale żeby się zorientować z kim tak naprawdę mamy do czynienia.
Zarówno w miłości, jak i w ogóle w życiu krzywdę wyrządza nam nie to, co wiemy, ale to, czego n i e wiemy.
Jakże często nie pytamy, bo.... nie chcemy wiedzieć, bo odpowiedź zepsułaby urok chwili. Cudowna osoba nie byłaby już taka cudowna, a odpowiedź czasami nawet odrzuciłaby nas od niej. 
Moja koleżanka z kolei do tego stopnia spowiadała potencjalnych partnerów, że nigdy więcej się z nią nie umawiali.
Nie przegniemy jeśli zapytamy o jego rodzinę, o to jak zakończył się poprzedni związek, jakie ma poglądy na życie, czy myśli o założeniu rodziny, jakiego jest wyznania czy czym się zajmuje

 Lekceważymy sygnały potencjalnych problemów.  "Ach, to tylko kilka piw, w dodatku po pracy. Właściwie każdy mężczyzna musi się zrelaksować. To żaden problem". "Zdradzał ją, bo była oziębła". "Okropna zołza z niej była, nie ma co się dziwić, że od niej odszedł". " Co z tego, że pije, ale sprząta w domu, odkurza." I tak w każdym wypadku, bo przecież ON JEST CUDOWNY. I usprawiedliwiamy, tłumaczymy przed znajomymi, negujemy, racjonalizujemy. Mało tego, każdego kto zwróci nam uwagę, że jest problem,... posądzamy o to, że nam tego cudownego faceta zazdrości po prostu. Swego czasu zwróciłam uwagę koleżance, że to raczej trąci alkoholizmem, gdy ktoś codziennie pije kilka piw.... Powiedziała do mnie: nie wiesz z kim się zwiążesz, może Cię oszukiwać i zdradzać... a on mnie przynajmniej kocha. Nieśmiało powiedziałam: no chyba piwo bardziej....

Dokonujemy przedwczesnych kompromisów.  Żeby przypodobać się przyszłemu partnerowi, aby go nie stracić, zmieniamy swój system wartości. Milczymy, gdy mamy inne zdanie, Nie krytykujemy czy nie zwracamy uwagi, gdy źle postępuje. Akceptujemy jego poglądy chociaż ich w głębi ducha nie podzielamy. Rezygnujemy ze znajomych, koleżanek, ze swoich ulubionych zajęć... Nienawidzimy łowienia ryb, ale jedziemy z nim na ryby.. Dlaczego tak robimy? Żeby nie odszedł, żebyśmy go nie rozczarowali. Żeby z nami po prostu był. I udowadniamy sobie i jemu, że jesteśmy TACY SAMI, jak dwie połóweczki jabłuszka. JESTEŚMY WPROST STWORZENI DLA SIEBIE.

Ulegamy ślepej żądzy. Idziemy za fizycznością partnera, za namiętnością, którą w nas wzbudza. Jest taki zabójczo przystojny. A przecież piękne kruczoczarne włosy staną się kiedyś siwymi strąkami, a 17 calowe wcięcie w pasie trudno będzie za jakiś czas znaleźć w fałdach tłuszczu.  Między partnerami musi istnieć więź uczuciowa, muszą się porozumiewać, rozmawiać ze sobą. Owszem partner musi się nam podobać, jasne, ale to tylko jeden z elementów udanego związku....  i dobrze COŚ ze sobą przeżyć, aby się po prostu poznać. Związki zbudowane na atrakcyjności fizycznej i namiętności zwyczajnie nie rokują. Rozpadają się bardzo szybko o ile w ogóle się zawiążą.

Pozwalamy się uwieść pokusom materialnym. Bardzo często podnieca i ciągnie nas ku innej osobie materializm czy interesowność. Partner jest cudownie bogaty i dobrze ustawiony. Przy nim nie zginiemy.  Ustawimy się w życiu, bo on jest przecież wielkim dyrektorem, on wszystko może, więc i dla nas wiele zrobi. Och jak on nienagannie ubrany, jak ten garnitur na nim leży.  A jakim mercedesem jeździ.... i zakochujemy się bez pamięci w jego powierzchowności, we władzy, którą posiada... w jego możliwościach....  I tak jak kobiety zakochują się własnie w takich atrybutach: władza, sława, pieniądze... tak mężczyźni zakochują się w zgrabnych nogach, wiotkiej kibici i błyszczących, pachnących  włosach.
Taki zasobny, bogaty facet szybko może stracić wszystko.... ale również może okazać się okropnym skąpcem.... a pieniądze najlepiej niech leżą na koncie.... Znam osobiście taka jedną biedująca przy "milionerze".  Trafiła na satrapę, tyrana i dusigrosza.

Za wcześnie podejmujemy zobowiązania. Za szybko podejmujemy współżycie, podejmujemy decyzję o wspólnym mieszkaniu. Kochamy za mocno, za intensywnie.... i ON/ONA są  jedyna MIŁOŚCIĄ NASZEGO ŻYCIA.   Jednym słowem wiążemy się zdecydowanie ze szybko, bez rozeznania kim tak naprawdę jest osoba, z która mamy spędzić "całe" życie.  Wchodzimy w zaplatankę nierozerwalnych powiązań. Dlaczego tak robimy? Bo czujemy się bardzo samotni, bo jesteśmy zdesperowani, bo goni nas czas, presja, bo idealizujemy partnera. 

Nie należy się śpieszyć, prawdziwa miłość nie ucieknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...